Dogonić marzenia...
Kochani czytelnicy,
Minuta po północy... nie mogę spać. Kaszel męczy mnie okropnie. Kolejny dzień brania antybiotyku i nie ma rewelacji. Ale to tylko grypa, męczy ale nie chcę nad tym się rozwodzić. Siadłam do komputera, aby podzielić się z Wami czymś motywującym...
Dzisiaj będzie post inny niż zwykle, nie będzie wiele zdjęć, chciałabym się podzielić przemyśleniami. Temat banalny - marzenia. Każdy ma swoje marzenia... no może nie każdy niestety, ale ja chcę być szczęśliwym człowiekiem, więc marzę ;) Chodzi mi o to, że ja osobiście swoje małe marzenia, zapisuję na swojej liście, albo wycinam fragment obrazu. Zabawne powiecie dziecinne, ale po co? Już mówię. Jeśli się coś skonkretyzuje, zwizualizuje łatwiej to osiągnąć. Ja próbuje okiełznać swoje pragnienia i sprowadzić do takiej formy, do której mogłabym dążyć. Zamieniam je następnie w małe cele i określam ramy czasowe, w jakich mam je osiągnąć. Może to troszkę brzmi matematycznie, ale dzięki takiemu planowaniu UDAJE mi się:), bo cała moja podświadomość jest wtedy tak ukierunkowana, że moje czyny, zachowanie, działania dąży do realizacji tego, co siedzi w mojej głowie;) Mówienie Może kiedyś, albo Fajnie by było pojechać...- nic nie wnoszą, jeśli nie weźmiemy spraw konkretnie w swoje ręce. Wymagam od innych, ale wymagam najwięcej od siebie. Marzenia nie są wtedy wybujałymi myślami ulotnymi jak chmury na niebie, a realnymi małymi szczęściami, które ubarwiają życie. Moi najbliżsi mówią, że mam szczęście do osiągania swoich pragnień, ja myślę, że to nie kwestia szczęścia, a siła podświadomości, mobilizacji, motywacji i konkretnych działań.
Dziś opowiem Wam o ostatnich moich dwóch takich marzeniach....Jak to było, jak do tego doszło ;) BIELIŹNIARKA eklektyczna. Antyk, który nie jest już produkowany. Mebel do którego wzdychałam ponad rok. Ma w sobie urok, duszę. Wyszukiwałam, oglądałam, dowiadywałam się od Was dziewczyny. Pisałam nawet do firmy, która zajmuje się robieniem bieliźniarek na wzór tych starych... ceny jednak, nie ukrywam, były zaporowe, nieosiągalne. Niestety marzenia mają to do siebie, że bez ich realizacji da się żyć:) - to nie są wyłamane drzwi, czy podarte buty dziecka ;) A SZKODA. Brakowało nam jednego mebla na obrusy itp. i był moment, że mój rozsądek przeglądał już oferty zwykłej szafeczki, którą potem przemaluje. Ale nie poddałam się, nie było tygodnia, abym nie śledziła ofert różnych stron. Aż któregoś dnia, wchodząc na portal ogłoszeniowy zobaczyłam świeże zawiadomienie pewnego pana, nie handlarza. Na zdjęciu zobaczyłam "moją" bieliźniarkę w cenie o połowę mniejszej niż zwykle oglądałam. Wsiedliśmy wieczorem do auta i w drogę...niedaleko, 50km. Na miejscu okazało się, że młodym ludziom zależało, na pozbyciu się grata po babci, i szybkich pieniądzach... smutne, ale prawdziwe. Mebel był w bardzo fajnym stanie, ma ponad 100 lat, a ja oczywiście z wizją bieli w głowie z radością i nowym nabytkiem wróciłam do domu.
Póki co wyczyściłam te cudeńko i zaimpregnowałam. Jak dojdę do zdrowia to zacznę działać. Sama jestem ciekawa. Bardzo się boje jak to wszystko będzie wyglądać.
A jeszcze chciałabym element podróżniczy dołożyć. Gdy zastanawialiśmy się gdzie pojechać na urlop, różne rozwiązania pojawiały się w głowie. Chcieliśmy zobaczyć wyjątkowe miejsce z dala od popularnych i znanych kurortów, spokojnie, ale pięknie. Generalnie oferty biur podróży nie pasowały nam z wielu względów. Ciekawe, nietuzinkowe miejsca szokowały nas finansowo. Nie uwierzycie, ale otworzyłam plik Marzenia w komputerze, w którym kiedyś dodałam kilka zdjęć, były to fotografie najpiękniejszych zakątków Europy. Jedno miejsce wyjątkowo zapadło mi w pamięć. Wyszukaliśmy z mężem, co to za miejsce. Okazało się, że to Alpy, a dokładnie miasteczko Hallstatt położone w Górnej Austrii - prawdziwa
perełką regionu Salzkammergut, wpisanego na listę światowego dziedzictwa
UNESCO. W pobliżu miejscowości znajduje się kopalnia soli powstała
jeszcze w epoce brązu oraz ciekawe cmentarzysko z epoki żelaza. Urocze
miasteczko, malowniczo usytuowane na brzegu Jeziora Halsztackiego, u
podnóża Alp Salzburskich. Piękne miejsce do spacerów,aktywnego wypoczynku a także błogiego lenistwa.
Udało się znaleźć noclegi w alpejskiej agroturystyce z mini zoo dla dzieci ( ku radości naszej kruszyny:) i zarezerwować za pośrednictwem portalu booking.pl. Najzabawniejsze jest to, że koszt urlopu wyniesie nas tyle, co nad polskim morzem:) a odległość do Hallstatt jest ta sama, co do Bałtyku:) Także przypadkowo okazało się, że marzenie było bliżej niż mi się wydawało...
Co jakiś czas będę Wam zdradzała moje kolejne marzenia... czy się uda je zrealizować?
Nie będę mówiła, zobaczymy co los przyniesie, czy zobaczymy czy mi się poszczęści...
bo to czy marzenia się spełnią - zależy tylko ode mnie i mojej determinacji:)
"Kto nie boi się wierzyć, że się uda... ja nie, ja wierzę, wiara czyni cuda..."
ŚCISKAM
J.