Nasz koniec świata...
Witajcie :)
Zakochałam się w spokoju, ciszy ....
Tak można zacząć moją historię o wakacjach. Wyjątkowo potrzebowaliśmy w tym roku naładować baterię. Organizmy domagały się odpoczynku z prawdziwego zdarzenia. Przeglądając oferty już w zimie, zdecydowaliśmy się na kameralny hotel. Położony z dala od zgiełku, światełek i straganów
w Narodowym Parku Wolińskim, ujął mnie swoją ofertą i klimatem, który można było wyczuć...
Na miejscu okazało się, że miejsce jest nie tylko bajeczne na fotografiach. To prawdziwa oaza spokoju, piękna. Cudowny zapach, muzyka relaksująca, wspaniały ogród.... niebiańskie sezonowe jedzenie, no i piękne wnętrza -moje oko zainspirowane :) To chyba najbardziej utkwiło nam w pamięci. Hotel jest niewielki, dzięki temu człowiek rzeczywiście odczuwa spokój i spadek napięcia. Skorzystaliśmy ze wspaniałych zabiegów pielęgnacyjnych, a także odpoczęliśmy aktywnie. Mogliśmy użytkować rowery hotelowe w cenie i frunąć najpiękniejszym parkiem całego wybrzeża prosto do morza.
Czuć jakość i dobrą energię !
Było tak zwyczajnie, niezwyczajnie :)
Ogród wypełniony kwiatami, głównie moimi ulubionymi hortensjami...wszystko zadbane, dopieszczone.
Piękna restauracja wychodziła prosto do ogrodu... przez to posiłki smakowały jeszcze lepiej,a dzieci były wniebowzięte ;)
Od zawsze kocham bezy...ale bezy podawane przez Villa Park sprawiły, że poczułam się jak w niebie;) I zamawiałam je codziennie...absolutna rozkosz;)
Hotel zawiera sauny, jacuzzi, oraz dużą ofertę masaży, zabiegów pielęgnacyjnych na twarz i ciało.
Wszystko to odbywa się spokojnie, bez pośpiechu, pracownicy są ciągle do dyspozycji.
Można w każdej chwili zrelaksować ciało :)
Zdjęć kochani zrobiłam setki....ale one nawet w połowie nie oddają uroku i klimatu Villa Park w Wisełce. Pierwszy raz poczułam, że naładowałam baterie....
Oczywiście zarezerwowaliśmy następny pobyt.....bo to miejsce taką ma tajemniczą aurę, że uzależnia :)